Na statku
Restauracja Fala to olbrzymi piracki statek, który stanął na płycie hali recepcyjnej aquaparku. Okręt w całości wykonany jest z drewna. Drewniane są również stoliki i ławy oraz fragment górnego pokładu z piratem sterującym statkiem. Przy wejściach na pokład ustawiono armaty, a pod górnym pokładem urządzono barek. W restauracji jest … samoobsługa.
Obiecujące menu
W karcie jest wszystko, co restauracja powinna mieć dla zaspokojenia głodu po wizycie w wodnym świecie. Znaleźć w niej można, m.in. zupy – trzy rodzaje: barszcz ukraiński, pomidorową i żurek z pieczywem (od 4 do 5,50 zł); chłopskie jadło: placki ziemniaczane z kwaśną śmietaną i cukrem, po cygańsku, po myśliwsku - od 10,90 zł do 13,90 zł porcja; naleśniki - po dwie sztuki na porcję: z cukrem pudrem i polewą, a la szarlotka, z lodami, z szynką i pieczarkami - od 6,90 zł do 13,90 zł, makarony: carbonara, bolognese, spinacchi, penne, penne toscana; sałatki: grecka, nicejska, z kurczakiem; pizze – 18 rodzajów i wielkości (w cenach od 15,90 zł do 29,90 zł); desery: szarlotka, sernik na ciepło (po 9,90 zł porcja), gofry – 4 rodzaje; napoje zimne i gorące: kawy – 6 rodzajów, czekolada, herbata.
Jedzenie
Niedobre. Zamówiony przeze mnie barszcz ukraiński i placki ziemniaczane z sosem myśliwskim okazały się totalnym niewypałem. Zupa w niczym nie przypominała tej pochodzącej z Ukrainy. Bo, aby barszcz był dobry i aromatyczny, to musi go tworzyć kompozycja z włoszczyzny, buraków, świeżej kapusty i ziemniaków. Nie bez znaczenia są też przyprawy: sól, pieprz, liść laurowy, ziele angielskie, ewentualnie czosnek. W wersji bogatszej można go podawać z gotowaną wołowiną lub wieprzowiną. W Polsce do barszczu ukraińskiego dodaje się niekiedy też fasolę lub grzyby. A w tym, brak było właściwie wszystkiego: buraków, kapusty, włoszczyzny nie mówiąc już o polskim dodatku do barszczu – fasoli czy grzybach. Jedyne, co łączyło przygotowany w tej restauracji barszcz z ukraińskim, to czerwony kolor płynu i trochę ziemniaków pokrojonych w słupki oraz odrobina śmietany. Placki ziemniaczane z sosem. Niestety nie było lepiej, jak w przypadku zupy, jeśli nie gorzej. W ich przygotowaniu na pewno kucharz się nie napracował. Bowiem placki nie były przyrządzone z ziemniaków tartych na miejscu. Były po prostu usmażone te gotowe - mrożone. Sos. Stanowiła go mieszanina posiekanej zeszklonej cebuli, podsmażonych pół-plasterków kiełbasy, pokrojonych w kostkę ogórków kiszonych i czerwonej papryki. Prawidłowo, ale przekombinowano z ilością koncentratu pomidorowego (za dużo) oraz przyprawami: solą i pieprzem. Nędzne jedzenie w pięknym obiekcie. Trochę to dziwne, bo jeśli kuchnia statku chce iść na skróty, to klient powinien o tym wiedzieć. Powinno się lokal wyraźnie rozgraniczyć na bar, gdzie wydaje się zakupiony i podgrzany produkt i restaurację, gdzie posiłki przygotowuje się na miejscu. Tak praktykowane jest w większości aquaparków, ba nawet na mniejszych basenach. Dobrym przykładem ilustrującym takie rozgraniczenie jest chociażby niedawno odwiedzony przeze mnie park wodny Warszawianka w Warszawie. W nim funkcjonuje restauracja i bar, i to do klienta należy decyzja, w którym lokalu chce zjeść. Na Fali tego wyboru nie ma. Szkoda, bowiem podrzędne jedzenie nijak nie pasuje do atrakcyjności kompleksu.
Nota na liście rankingowej restauracji w Polsce: 1,5