Dworek skrywa wmurach kameralną restaurację, pokoje noclegowe i dużą salę na imprezy okolicznościowe.
Romantyczny luksus
Do restauracji można zajechać, ot, tak przypadkiem lub przyjechać na romantyczne rendez-vous. Jakikolwiek byłby to cel wizyty, to każdy spotka się tutaj z dobrym, można rzec, dworskim menu i miłą obsługą. Karta zawiera propozycje dań tradycyjnej kuchni polskiej, sałatek, dań mącznych, a na dobitkę ryb i owoców morza. Ceny przystępne, np. za żurek z jajkiem i kiełbasą trzeba zapłacić 9,50 zł, za pierogi z mięsem (10 szt.) 16 zł, za pierogi ruskie (10 szt.) 15 zł, za naleśniki ze szpinakiem zapiekane serem (2 szt.) 18 zł, za pstrąga pieczonego po królewsku serwowanego z sosem wiśniowym na czerwonym winie (200g) 24,00 zł, a za solę w cieście piwnym (160-170g) 19,00 zł.
Do dworku przyjechać można nie tylko, żeby się nasycić, ale także po to, aby zasmakować w krajobrazie i przestrzeni otaczającej zabytek.
Lokal restauracji, choć niewielki (na 57 miejsc), urządzono w sposób przemyślany, wygodny. Wnętrze zaaranżowano w zgodzie z duchem historii: meble, kolorystyka ścian z ozdobną sztukaterią, żyrandole, kinkiety, masywne tapicerowane fotele i kanapa w holu, a nawet firany i zasłony zawieszone w oknach nawiązują do czasów dworskiego luksusu.
W letnie dni na restauracyjnym tarasie można rozkoszować się ciepłem i zapachami skoszonej trawy i kwitnących drzew. Śpiew ptaków i szum wody z ogrodowych fontann uzupełnią poobiedni relaks przy filiżance kawy z mlekiem (6,00 zł).
Kulinarna świetność
Przyszła wraz z paluszkami drobiowymi w sosie miodowo- musztardowym podanymi z puree ziemniaczanym oraz zasmażanymi buraczkami i szpinakiem.
Niby wiedziałam, jak smakuje mięso z kurczaka, ale tęskniłam za czymś nowym, co czyniłoby z tej potrawy coś niezwykłego. Może to zabrzmi głupio, ale większość dań z drobiu niczym (do tej pory) mnie nie zaskakiwała. W zaserwowanych paluszkach poznałam dawny, rozpływający się w ustach smak lekkiego białego mięsa. Odświeżyłam pamięć: prawdziwej wiejskiej kury. Muszę przyznać, że takiego specyfiku dawno nie próbowałam.
Dobrze, tylko lekko muśnięte panierką, wypieczone kawałki mięsa polane sosem powstałym z mieszaniny miodu i musztardy były subtelne, a zarazem egzotyczne w smaku. Dopełnieniem potrawy były zdrowe dodatki: zasmażane buraczki i szpinak (do tanich nie należą – 7,50 zł za porcję) oraz puree ziemniaczane.
To wszystko napełniło mnie otuchą, że nawet najbardziej oklepane mięso, można przyrządzić i podać w świetny sposób.