Na stronie hotelu można przeczytać: „Szefem Sfery jest Sebastian Krauzowicz, laureat wielu konkursów kulinarnych zarówno w Polsce, jak i za granicą. Szeroki wybór dań i napojów przygotowywanych z wyjątkową pieczołowitością, trafi w najbardziej wysublimowany gust”.
I muszę przyznać, że pan Sebastian nie zawiódł moich oczekiwań co do śniadania.
Miałam do wyboru m.in. dietetyczny biały ser, wspaniale doprawiony szczypiorkiem i kwaśnym jogurtem, ser ricotta czy cudownie pachnący, zwarty wędzony twaróg. Mogłam do nich dobrać lodową sałatę, pomidory i świeże lub konserwowe ogórki albo paprykę. Na bufecie nie zabrakło również świeżych owoców, w tym ananasa i melona oraz pestek słonecznika, dyni, a także orzechów. A jeśli ktoś miał ochotę, to miał szeroki asortyment suszonych owoców (niestety figi nie były delikatne i miękkie w dotyku, tylko twarde i nie dało się ich zjeść).
Były też różne wędliny i przepyszny pasztet. Do tego wspaniale chrupiące pieczywo: ciemne, jasne, z ziarnami i bez. A na ciepło, np. parówki czy jajecznica. Wybrać można było także jajka sadzone albo naleśniki, które kucharz przygotowywał na poczekaniu.
Bogato prezentował się także zestaw napoi. Od gorących po zimne. Kawa, herbata, mleko, soki owocowe, jogurty i… szampan.
Na łasuchów czekały zaś niezłe wypieki - idealnie chrupiące croissanty czy puszyste ciasto drożdżowe.
Jedynym mankamentem posiłku był jeden ekspres do kawy, przy którym ustawiała się kolejka. Dwa, trzy takie urządzenia to minimum w takim lokalu.
Obsługa bardzo miła, pomocna i profesjonalna.
Moja ocena na liście rankingowej restauracji w Polsce to: 9,3.
Przeczytaj także: