Po siły do wód
Jak można przeczytać w informatorze Krynica - Zdrój perła polskich uzdrowisk: „Krynica-Zdrój jest znaną gminą uzdrowiskową o szczególnych walorach klimatycznych, leczniczych, turystycznych, rekreacyjnych i sportowych. Swoją sławę zawdzięcza znakomitym wodom leczniczym, dzięki którym zaczęła rozwijać się jako uzdrowisko i uzdrowiskiem tym po dzień dzisiejszy pozostała przywracając tysiącom ludzi zdrowie i siły”.
Krynica-Zdrój
Szczególnie pięknie wygląda zimą. Bajkowego kolorytu dodają przedwojenne wille, stragany z wyrobami góralskimi, pamiątkami, a o zmierzchu iluminacje sklepowych witryn i piękne latarnie oświetlające ulice i deptak uzdrowiska. Turystów wszystkie drogi doprowadzą do imponującej szklanej Pijalni Głównej. Tutaj można degustować krynickie wody lecznicze.
Będąc w kurorcie nie można pominąć wjazdu kolejką linową na Górę Parkową.
Na jej szczycie, w swoje progi zaprasza restauracja … Babcia Malina.
W stylowych wnętrzach "Babcinej" kuchni, na wygodnym krześle i przy ogromnym stole, w otoczeniu lalek, laleczek, różnych starych bibelotów, przy nastrojowym świetle lamp i żyrandoli, można z błogością oddać się przyjemnościom staropolskiej kuchni. I to jeszcze w „towarzystwie” świty artystycznej, sportowej i politycznej spozierającej na gości z licznych zdjęć ciasno wiszących na ścianach restauracji. Mnie przypadł kącik pod podobizną Tadeusza Drozdy. Poczułam się od razu śmielej i postanowiłam wznieść toast do pana Tadeusza znanym ponoć od ponad 1000 lat bezalkoholowym napojem o swojsko brzmiącej nazwie Kwas chlebowy.
Restauracja Babcia Malina na liście rankingowej restauracji w Polsce otrzymuje notę: 7,3.
Dwa dni w Krynicy
Jedni odnajdą w Krynicy-Zdroju możliwości leczenia, inni uprawiania sportów zimowych, wędrówek pieszych, inni krótkiego wytchnienia od pracy.
Oferta niedługiego aktywnego wypoczynku w Hotelu Krynica wydawała się być kusząca: "Spadają liście. Spadają ceny. Przy rezerwacji na min. 2 doby - osoba w pokoju 2-osobowym 115 PLN za dobę. Powyższa cena obejmuje: nocleg w komfortowym pokoju, śniadanie w formie bufetu, w pokoju uzdrowiskowe wody mineralne, np. Kryniczanka, hotelowy przewodnik po szlakach pieszych i rowerowych, codzienny poczęstunek na dobranoc - herbaty owocowo-ziołowe i korzenne ciastka, 10% rabatu na jesienne zabiegi w strefie SPA, 10% rabatu na wybrane alkohole w hotelowym Klubie "U Stonsów", korzystanie z basenu z hydromasażem, jacuzzi, kompleksu saun, studia fitness, monitorowany parking, bezprzewodowy internet, opłatę klimatyczną, podatek VAT".
Płożony na wzgórzu hotelowy budynek, przywitał mnie późnym grudniowym popołudniem prószącymi coraz gęściej płatkami śniegu. Z pokojowego tarasu mogłam podziwiać panoramę kurortu, którego powoli otulał biały puch.
Po chwili wytchnienia po podróży i rozpakowaniu bagaży nie byłabym sobą, gdybym nie chciała jeszcze popływać w basenie. Uf! Basen w tym przypadku to za dużo powiedziane. W niecce o wymiarach 14x7m dwie pływające osoby to już dość, a więcej to już tłok. Za to w saunach mogłam wylegiwać się na obszernych, wygodnych ławkach. Pobyt w parowej, suchych (cedrowej i sosnowej) zupełnie mnie zadowolił. Dla amatorów podnoszenia ciężarów, jazdy na stacjonarnym rowerze, chodzeniu po ruchomej bieżni i innych zmagań siłowych, swoje podwoje miała otwarta sala fitness. Gdyby komuś ruchu jeszcze było mało, można było skorzystać z gry w piłkarzyki czy cymbergaja w salce obok recepcji. Po zmaganiach fizycznych nieodzowna stanie się dla niejednego wizyta w Klubie u Stonsów. W dyskotekowym wnętrzu (bez dyskoteki) pragnienie gasi się napojami w różnej maści szkłach: od wysokich i wąskich poprzez te brzuchate na wysokiej nóżce, aż po te całkiem tycie. Można też wypić te czarne, serwowane w filiżankach. Po takiej aktywności oddanie się w objęcia Morfeusza jest jedynym słusznym wyjściem.
Pojawia się i znika
Rano wszystkich urzekł widok ośnieżonych szczytów górskich i białych dachów kurortu. Jedyne, co mogło popsuć krajoznawcze plany, to coraz silniejszy wiatr z kołyszącymi się w jego rytm gałęziami drzew. Ale przecież góry są górami i trzeba być przygotowanym na różne atmosferyczne niespodzianki. Ja byłam przygotowana i nic nie było w stanie zburzyć moich zamiarów. Ale po kolei. Najpierw dobre śniadanie, które wg hotelowej oferty serwowano w formie bufetu. I rzeczywiście, w obszernej sali restauracyjnej stoły suto zastawiono przeróżnymi potrawami, zakąskami. Znalazło się wszystko i dla tych, którzy są kulinarnymi tradycjonalistami, jak i dla tych, którzy wolą mniej ciężkostrawną dietę. A więc można było wybierać pomiędzy jajecznicą, smażonym boczkiem i kiełbaskami na ciepło, serami żółtymi, pasztetami, wędlinami a serem białym, galaretką z ryby, warzywami, owocami itp. smakowitościami. Ze słodkości oprócz dżemów znalazł się także miód (co mnie bardzo ucieszyło), no i owocowe ciasto własnego wypieku. Byłam zachwycona. Po takim śniadaniu wyjście w góry, nawet przy tak niesprzyjającej aurze, nie jest straszne.
Ale wybiegając naprzód - następnego ranka: jakież było moje zdziwienie i ogromne zaskoczenie widokiem tych samych stołów bez ...tych różnych pyszności. Wygląd był nieciekawy i wprawił mnie w konsternację. Nie mogłam dojść sama ze sobą ładu - czy to jakieś omamy, czy rzeczywistość? Stałam tak przez dłuższą chwilę przy pustym stole z jedynie fantazyjnie pomarszczonym obrusem, dwoma dzbankami z kawą i wrzątkiem i z koszykiem pieczywa przyzwyczajając się powoli do myśli, że pewnie personel zastrajkował albo może wzięto się ostro za dietę gości hotelowych, albo co gorsze – w drugiej dobie pobytu, gdzie do wyjazdu zostało kilka godzin nie przejmowano się już żołądkami turystów. Z kubkiem herbaty usiadłam przy stoliku. Całe szczęście, że po chwili pojawiła się kelnerka z talerzem, na którym widniało kilka plasterków szynki i sera żółtego, kulka białego sera, ćwiartki pomidora. Na życzenie można było sobie zamówić jajecznicę lub parówki, lub chyba kiełbasę. Nic z tych rzeczy mnie nie interesowało. Poprosiłam o kiwi i o trochę więcej pomidorów. Przypomniały mi się wówczas słowa piosenki:
„Pojawiam się i znikam, taka rola Magika” …
No cóż, rzeczywiście w cyrku dawno nie byłam, a tu taka niespodzianka!
Restauracja Hotelu Krynica na liście rankingowej restauracji w Polsce otrzymuje notę: 4,3.
Inna atrakcja
Wracając do dnia poprzedniego. Przed południem zamarzyłam, aby mieć u stóp wierzchołki drzew. Fruwać nie umiem, ale wjazd wagonikami kolejki gondolowej na Jaworzynę Krynicką zaspokoił moją zachciankę. Widoki były nieziemskie. Polany i stoki górskie dodatkowo już zaczęto sztucznie naśnieżać, przygotowując trasy na przybycie pierwszych narciarzy. Pełną parą pracowały olbrzymie ratraki. Potężne drzewa, majestatyczne choinki , doliny, wąwozy, szlaki. Wszystko zasnute lekką mgłą i zacinającym coraz mocniej śniegiem. Z Czarnego Potoku podróż w górę trwała ok. 10 min. Na szczycie przejmujący wiatr smagał niemiłosiernie twarz. Mimo ciepłego odzienia, zaczęły trochę mi marznąć ręce i nogi. Nie było szans na rozgrzewającą gimnastykę, jednak kilka rozciągnięć tułowia i wymachy kończyn pozwoliły szybko dojść do Krynickiej Koliby.
A tam, grzane wino i pyszna szarlotka dopełniły procesu rozgrzewającego, i to na tyle, że po wyjściu nie straszne mi było przytulenie się do niedźwiedziej mamy wędrującej ze swoim dzieckiem po beskidzkich lasach.
Warto wiedzieć:
- Iwonicka Szwajcaria - obiad w uzdrowisku Iwonicz - Zdrój, woj. podkarpackie: http://www.polaneis.pl/gastronomia/item/42-iwonicka-szwajcaria?highlight=WyJpd29uaWN6IiwiemRyb2oiLCJpd29uaWN6IHpkclx1MDBmM2oiXQ==
W pobliżu warto zwiedzić:
- Magurski Park Narodowy - Górskie piękno – Magurski Park Narodowy, woj. podkarpackie: http://www.polaneis.pl/miejsca/item/127-gorskie-piekno-magurski-park-narodowy?highlight=WyJtYWd1cnNraSIsInBhcmsiLCJtYWd1cnNraSBwYXJrIl0=