Nie pomyliłam się! Wprawdzie nigdy sport nie był mi obcy, jednak z jego dobrodziejstwa korzystałam okazjonalnie. Do dnia, w którym odkryłam wręcz czarodziejską moc płynącą z uprawiania jogi. Dzięki niej pokonałam własne lęki i słabości. Joga pozwoliła mi wyjść z niejednej zdrowotnej opresji. Zyskałam siłę, zgrabność i spokój. Obdarowała mnie niespożytą energią, którą mogę wykorzystywać w innych dyscyplinach sportu. Pływam, jeżdżę na rowerze, gram w piłkę, kometkę, spaceruję … . Po prostu wyciskam s i ó d m e poty, ale czy ktoś mi mówił, że będzie łatwo?
O dziwo, czym bardziej zmuszam mięśnie do wysiłku, tym lepiej się czuję. A dzień bez ćwiczeń jest dla mnie dniem straconym. Nawet ma to naukowe uzasadnienie: zmuszając ciało do wysiłku fizycznego, organizm pozbywa się hormonów stresu i zwiększa wydzielanie substancji odpowiedzialnych za uspokojenie i zmniejszenie bólu. Do naszych komórek dociera więcej tlenu, lepiej pracują wszystkie mięśnie, organy. A skoro nasz organizm otrzymuje taki zastrzyk energii, to czujemy się zdrowsi i młodsi. Częściej na naszych twarzach gości uśmiech, a widok wysportowanej osoby nie przyprawia – przynajmniej mnie - już o palpitację serca.