...
Redaktor naczelny poprosił dyrektorkę żelechowskiego pałacu o przedstawienie swojej wersji zaistniałej sytuacji.
Pani Beata Majkowska tak nam odpisała:
"Już sam przesłany tekst świadczy o osobach, które go napisały.
Po pierwsze jest jednostronny,
Po drugie nie do końca odzwierciedla zaistniałą sytuację.
Wiele zdań i komentarzy jest subiektywną oceną osoby piszącej.
W rzeczywistości Panie były niegrzeczne, aroganckie, bardzo głośne, jedna krzyczała przez drugą, straszyły mnie swoim mężem dyrektorem i groziły, jak to cyt. "ten obiekt jeszcze im zapłaci, że nie wiem z kim mamy do czynienia, no bo skąd właściwie mam wiedzieć".
Wyżyły się najpierw w restauracji na kelnerce, potem na recepcjonistce doprowadzając ją do roztrzęsienia i prawie do łez, a na koniec dołożyły mnie.
Mimo podpisania karty meldunkowej z akceptacją regulaminu obiektu (w załączeniu), nie stosowały się do niego, nie akceptowały i nie przyjmowały zasad obowiązujących wszystkich: i gości i pracowników obiektu. Wprowadzały swoje prawa, bo tak jest we wszystkich cyt. "Cywilizowanych krajach" i tak będzie - one nie popuszczą.
Nie przyjmowały informacji ani od kelnerki, ani od recepcjonistki ani ode mnie, że nie mają otwartego POSA i nie mogą brać rachunku na pokój, ponieważ nie można na ich karcie dokonać preautoryzacji, która w naszym obiekcie uruchamia proces tzw. "rachunku na Pokój".
Poza tym w cyt. "każdym cywilizowanym kraju" biorąc rachunek na pokój podpisuje się czek kelnerski a w nim nr pokoju oraz czytelnie imię i nazwisko.
Panie tego nie dokonały. Po prostu zjadły i wyszły z restauracji nie regulując powstałego z tego tytułu zobowiązania i nie słuchając argumentów kelnerki.
Ponieważ kelnerka nie mogła zamknąć rachunku zostałam włączona przez personel do powyższej sprawy.
Panie zostały poproszone przeze mnie o uregulowanie rachunku w restauracji w ciągu pół godziny. Zapytały, co jeśli tego nie zrobią? Zostały uprzedzone, że po tym czasie zostanie wezwana policja.
Ponieważ Panie zlekceważyły naszą rozmowę oraz regulamin i zasady obowiązujące w naszym obiekcie - policja została wezwana.
Najpierw obwiniały mnie, jak to za ich pieniądze zawracam głowę młodym panom policjantom, którzy na pewno mają wiele innych ważniejszych spraw.
Potem musiałam cierpliwie wysłuchać jak to zakłócam im spokój, że jestem nieświadoma tego co robię i mówię, jak to im popsułam przedświąteczny wypoczynek. Nie przyjmowały w ogóle do siebie, że całe zajście spowodowały one swoją postawą i zachowaniem.
Panie nie zastosowały się do regulaminiu w pkt III.3, który mówi:
III. REZERWACJA I MELDUNEK
3. W celu możliwości rozliczania usług w rachunku końcowym i checkowania ich " bezgotówkowo - Na pokój " Gość może dokonać: preautoryzacji karty kredytowej lub zostawić w kasie Recepcji depozyt gotówkowy na poczet przyszłych, planowanych wydatków. Usługi będą świadczone przez hotel do wysokości sumy preautoryzacji karty kredytowej lub depozytu gotówkowego.
Nie jestem zobowiązana informować wszystkich gości o wewnętrznych działaniach i odpowiedzialności pracowników, dlatego też nie uważam, iż w moim obowiązku było informowanie tych Pań, o rozliczeniu się kelnerki za ww. gości. W każdym "cywilizowanym kraju", za to co się pije czy konsumuje płaci się, a nie ostentacyjnie opuszcza restaurację czy kawiarnię; w przeciwnym razie jest to uważane za kradzież".
Sprawy nie będę komentować. Pozostawiam tę przyjemność czytelnikom.
Oby takie sytuacje nie zdarzały się w ogóle. Czego wszystkim w tym roku życzę (zarówno gościom hotelowym, jak i hotelarzom).
Pola