Do kategorii Open (na dystansie 3 km - trzy okrążania po 1 km) stanęło tylko 11. uczestników, z czego 9. zawodowych pływaków oraz dwóch amatorów. Jednym z amatorów był czynny ratownik WOPR, a drugi, to taki prawdziwy amator (20-letni młodzieniec), który postanowił sprawdzić swoich sił w wodzie. Tym bardziej, że organizatorzy tak zachęcali do wzięcia udziału w zawodach: „Wszystkich, którzy potrafią pływać i lubią aktywny wypoczynek, zachęcamy do uczestnictwa w zawodach. Osoby o różnych umiejętnościach pływackich, mają do wyboru jedną z kilku kategorii”.
Jak nietrudno się domyślić, zawodowcy już po 30. minutach byli na linii mety. I wtedy organizatorzy zupełnie stracili zainteresowanie, co z amatorami. Ratownik WOPR dopłynął do mety dublując dwudziestolatka. Jak ten rozpoczynał ostatnie okrążenie, to organizatorzy ogłosili zakończenie maratonu i zaczęli ceremonię wręczania nagród. A gdy już dopłynął do mety, to nikt na niego nie czekał (tylko osoba spisująca wyniki). A okazało się, że ostanie 2 km pokonywał ze skurczem mięśnia w łydce, ale poddać się nie chciał. Tutaj trzeba pochwalić ratowników, którzy zapewnili młodemu człowiekowi profesjonalną ochronę i płynęli przy nim w kilku łodziach.
Natomiast organizatorzy zasłużyli na czerwoną kartkę. To, co zrobili to antypromocja sportowego wychowania. Ich przekaz jest bowiem jeden: jak przegrywasz, to jesteś nikim i nie zasługujesz na jakiekolwiek zainteresowanie. Dziwi trochę też postawa zawodowców, którzy widzieli przecież ostatniego pływającego maratończyka. Nikt z nich jednak nie poprosił organizatorów o zaczekanie z ceremonią zamknięcia maratonu do czasu dopłynięcia ostatniego pływaka.
Warto wiedzieć:
- Maraton Pływacki im. Pawła Pioruna dwa lata temu
Artykuł powiązany:
- I Rawa Mazowiecka ma swój zamek. I Tatar w dodatku